6.12.14

Rozdział 01 [Wspomnienie 01: "Przysięga"]




Dla Justynki. 
Bo ca ja bym, bez Ciebie poczęła?
Kto by mnie poganiał z tym rozdziałem?
Za to, że zawsze mi we wszystkim pomagasz.
 Za to, że bez Ciebie ten blog by nie powstał.
Za te wszystkie moje słowa.
Za to, że przy mnie jesteś i będziesz do końca, prawda?




Czy w czasie wojny wszystko było inne?
A, może ludzie byli inni?
Nie. Ludzie byli tacy sami.
Mieli po prostu więcej odwagi... oddania... miłości... poczucia patriotyzmu...
Przecież człowiek tak samo odczuwał ból, samotność tęsknotę.
Wszystko było takie same. Tylko... Tylko, właściwie... co?





Ma Warszawa gdzieś pod ziemią

Żołnierzy walecznych rój

Siły jej ukryte drzemią

Czekając hasła na bój



      Powolnym krokiem kierowała się w polecone miejsce.  Kochała to miasto, cieszyła się, że mogła tu powrócić. Znów walczyć tutaj, w Warszawie. Nigdy tak, na prawdę nie chciała stąd wyjeżdżać, ale nie miała wyjścia, po ostatniej wielkiej akcji w stolicy, musieli porozjeżdżać się po świecie, bardzo tęskniła za braćmi. Miała zobaczyć się z Federico, dostała gryps, z adresem i informacją, iż mają być w jednym oddziale, cieszyła się. Martwiła się też jednak o Marco i Diego, trafili razem do Anglii, miała ogromną nadzieję, że żyją. Rozejrzała się, gdy nie zobaczyła nikogo w okół skręciła w boczną uliczkę, co jak co, ale to się nie zmieniło. 
Tak dobrze pamiętała to miejsce, tutaj nie daleko składała przysięgę, dwa lata temu nie przypuszczała, że tak będzie wyglądało jej życie.  Dwa lata temu Ojciec przyprowadził ją tutaj nie daleko wraz z Diego, było tam sporo osób, dostrzegła także marszałka, złożyła uroczystą przysięgę i już zawsze pozostała wierna Polsce.
       W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii Panny Królowej Korony  
              Polskiej, kładę swe ręce na ten święty Krzyż, znak męki i Zbawienia. 

Potem, po zaledwie kilku tygodniach do jej domu wpadło kilku Niemców, pamiętała, że wpadli do domu wyważając drzwi, Federico i Marco byli wtedy na jakiejś akcji. Ojciec podszedł do hitlerowców mówiąc coś po niemiecku, wszystko rozumiała, umiała niemiecki, ojciec nalegał, żeby ich dzieci przynajmniej trochę umiały ten język, bo łatwiej wtedy pracować w konspiracji, nie chętnie się wtedy uczyła, z resztą jak jej bracia, jednakże bardzo szybko przyswajała wiedzę i po kilku miesiącach opanowała niemiecki.
Stała jak wryta, a wtedy Diego złapał ją za rękę. Nawet nie zauważyła, że mocno ściska jego dłoń, w pewnym momencie jeden z nich mocno uderzył ojca Camili w brzuch.  Krzyknęła, żeby zostawili go w spokoju, nim się obejrzała jeden z Niemców przyłożył jej pistolet do brzucha i krzyknął by się zamknęła.
Diego pociągnął ją wtedy za siebie i powiedziała, że za nią przeprasza. Nic nie zrobili, zabrali tylko ojca i matkę, Camila była przerażona, dopiero od paru tygodni działała w ZWZ
, nie miała styczności jeszcze z takim niebezpieczeństwem. Diego za to powiedział do niej, że muszą stąd uciekać, bo jeśli gestapowcy dowiedzą się kim byli ich rodzice, to po nich wrócą.  Miał rację, ich matka została zakatowana na śmierć. A, ojciec zmarł parę dni później. Śmierć rodziców bardzo zmieniła Camilę, wydoroślała, stała się odpowiedzialna i jeszcze bardziej oddana Polsce. Zrozumiała, że jej rodzice umarli właśnie za Ojczyznę, chciała iść w ich ślady, w kilka tygodni dorównała bracią, zaczęto stawiać ją na coraz wyższe stanowiska, przeprowadzała coraz trudniejsze i bardziej skomplikowane akcje. Za każdym razem odnosiła zwycięstwo. Była z siebie dumna. Wreszcie żyła, czuła, że ma dla kogo żyć, oprócz braci, żyła dla Polski. Czuła, że kraj jej potrzebuje...
Niestety po pół roku świetnej służby w Warszawie, dostała wraz z Marco i Federico wielką akcję, zamach na elitę Niemców, która miała przejeżdżać ulicami Warszawy, udało im się wymordować większość, aczkolwiek z uwagi na bezpieczeństwo i zmianę szefa Gestapo, dowództwo postanowiło rozdzielić rodzeństwo, ona trafiła do Wrocławia, gdzie także przydzielono ją do jednego z oddziału, zaczynało się w porządku, zakochała się. A, później? Później postanowili, że będzie likwidatorką...

Przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczpospolitej Polskiej,

Gdy dotarła pod wskazany adres i stanęła przed starą fabryką ktoś złapał ją za rękę. Wystraszyła się, sięgnęła ręką po pistolet i z nim odwróciła się w stronę tej osoby.
-Fede...-przytuliła się do niego mocno.-Wystraszyłeś mnie.
-Myślałem, że chcesz mnie zastrzelić-zaśmiał się, nie uwalniając siostry z uścisku.
-A, mam za co?
-Tęskniłem, mała.-pocałował ją w głowę.
-To Ty jesteś Mały. Nie ma za co braciszku. Idziemy?-skinęła głową na porysowane drzwi.
Przytaknął, z uśmiechem. Uwielbiał swoją siostrę, odkąd tylko pamiętał, zawsze się o nią martwił, była jego małą siostrzyczką, przecież jeszcze nie tak dawno prowadził ją za rękę na pobliski plac zabaw, pamiętał jak sobie docinali. Camila zawsze mówiła na niego "Mały" i tak już pozostało. Bardzo ją kochał, od początku zgadzał się z matką w sprawie, że Camila nie powinna brać udziału w wojnie, ale wiedział, że nie wygra. Ona była jak lew, odważna, bohaterska i bardzo uparta, właściwie cechy te zawierał każdy członek jego rodzinny, więc nie było czemu się dziwić.
-Od kiedy jesteś w Warszawie?-zapytał.
-Od wczoraj. Dostanę dzisiaj nowy adres. A Ty? Co robisz w stolicy?
-To samo co Ty, młoda. Tydzień temu dostałem gryps, że wracam do Warszawy, no i że spotkam tam Ciebie. 
-No cóż, narzekać nie możemy skoro jesteśmy w jednym oddziale. Nie? Wiesz co u tych pajaców?
Zaśmiał się.
-Diego i Marco są w Anglii, podobno mają wrócić do Polski, ale to nic pewnego, ale do cholery gdzie jest ten nasz dowódca, wcięło go? Powinien być tu 10 min. temu.
-Cicho.-szepnęła, słysząc rozmowy.-Ma być tu ktoś jeszcze?
-Nie wiem.-podeszli do drzwi. Federico odblokował pistolet, Camila poszła w jego ślady. Obstawili ściany przy wejściu, wyciągnęli spluwy w kierunku wchodzących.
Zamknęła oczy. Bała się? Nie. 
Była po prostu ciekawa kogo pierwszego zabije w nowym miejscu. Kto dołączy do grona ludzi Niemców, których miała okazję zabić. Było ich przecież tak wielu...
Drzwi się otworzyły, a przed oczami rodzeństwa stanęli Marco i Diego.
-Co Wy tu robicie?-wydusiła dziewczyna.
Nic nie powiedzieli, rzucili się sobie na szyje.
-Ale, nie rozumiem, dlaczego jesteśmy tu wszyscy razem?
-Ja też nie.
Do pomieszczenia wszedł ich dowódca, Federico go poznał.
-Dzień dobry Panu!-podał mu rękę, którą ten uścisnął.
-Serwus. Miło widzieć Was wszystkich razem. Cała czwórka w komplecie?
Uśmiechnęli się do siebie.
-Tak. Jak Pan to zrobił?
-No, lekko nie było. Ale, udało mi się przekonać dowództwo. Nie oszukujmy się, jesteście potrzebni, tu w Warszawie. Ostatnio Niemcy zdziesiątkowali Podziemie. A, Wy jesteście świetnym żołnierzami, właśnie takich Polska potrzebuje.
-Dziękujemy.
-Inną rzeczą jest to, że obiecałem waszemu ojcu, że będę miał Was na oku jeżeli jemu się coś stanie.
-Pamiętam pana-uśmiechnął się Fede.
-Ja pamiętam Was wszystkich. Dlatego też połączyłem Was w jeden oddział, będziecie mieli przydzielane zadania specjalne. To będzie na prawdę ryzykowne. Służba w tym przydziale jest niebezpieczna, ale zaufano wam, nie wolno wam zawieść.
-Rozumiemy.
-Dobrze, oprócz tego będziecie mieli jeszcze swoje przydziały. Federico twój oddział to Inga, będzie on pięcioosobowy, w jego skład wchodzą; Diego, Marco i jeszcze trzy osoby.
-I Camila?
-Nie. Cami dostanie swój oddział.
Chłopcy się zdziwili.
-Nie jest za młoda? Ma dopiero 20 lat.
-Za dwa tygodnie 21.
-Wiek nie jest ważny. Camila została oznaczona Krzyżem Walecznych. Nie wiedzieliście?
-Nie mieliśmy pojęcia. Gratuluje, Cami!-Diego chwycił ją za rękę i wplótł w swoje ramiona.-Moja malutka.
Zaśmiała się, bracia zawsze chyba będą traktować ją jak małą dziewczynkę.
-Poradzisz sobie?
-Tak, oczywiście.-posłała piękny uśmiech bracią.
-Będziesz miała pod władaniem trzech chłopaków. Spotkasz się z nimi jeszcze dzisiaj, tu jest adres waszego miejsca spotkań-podał jej karteczkę, którą przeczytała i usiłowała zapamiętać, gdy była pewna, że wiadomość utkwiła w jej pamięci. Wyciągnęła zapalniczkę i spaliła kartkę.-Camila, wiem, że w Wrocławiu działałaś jako likwidatorka. Podobno byłaś świetna, chce żebyś tutaj również się tym zajęła.

                                                   stać nieugięcie na straży Jej honoru


-Że, co proszę?-z0apytał Marco, wytrzeszczając oczy, złapał dziewczynę za ramiona.-Jesteś likwidatorką?-zapytał przerażony.-Zabijasz ludzi?! Tak po prostu?! Jak mogliście na to pozwolić?!
Marco nigdy nie przypuszczał, że jego mała siostrzyczka może robić coś takiego. Dobrze, rozumiał wojna, walka o ojczyznę i nienawiść do Niemców, ale uważał, że Camila jest zbyt wrażliwa, zbyt delikatna by to robić, już wystarczy, że musiała oglądać śmierć na ulicach, że musiała zabijać ludzi w czasie akcji. Ale, to była przesada. PRZESADA.

i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił,

  
-Zamknij się! To mój wybór.-syknęła w jego stronę.-Chce to robić, poradzę sobie.
-A, więc dobrze. Jeden z Twoich ludzi będzie Ci pomagał, jest w tym dobry, Klaudek.
-Klaudek-powtórzyła.-Jasne, kiedy pierwsza akcja?-zapytała patrząc na złego brata i dwóch pozostałych, którzy również patrzyli na nią wilczym wzrokiem.
-Dostaniesz gryps. Na dzisiaj to wszystko. Camila tu jest twój nowy adres-podał jej kolejną kartkę.-Wy nie zmieniacie miejsc zamieszkania. Wszystko jasne? W takim razie ja lecę. Trzymajcie się!
Generał wyszedł, a chłopaki od razu obstąpili Camilę.
-Jak to się stało?-zapytał Diego, patrząc w jej oczy.
Nie był zły, w żadnym wypadku. Przypuszczał, że w Wrocławiu dostała po prostu taki rozkaz, nie mogła nic z tym zrobić, ale bał się o nią. Sam przez kilka miesięcy zabijał ludzi, wiedział jaki ma to wpływ na człowieka.
-Po prostu tak się stało, dostałam polecenie i je wykonałam.
Diego pociągnął ją za rękę i mocno wtulił siebie.
-Ej, młoda będzie dobrze, tak?
-Oczywiście, że tak. To służba ojczyźnie. To wszystko dla Polski.
-Dla Polski.

 aż do ofiary mego życia.




Mierzymy ojczyznę tętnami miłości,
bez Polski nie chcemy znać żadnej przyszłości,
rodzinnych stron dzwony ucichły w pamięci,
bo Bałtyk przytroczył śmierć koniom do pęcin.

   Zamknął oczy, znowu czuł te powietrze, Warszawskie, Polskie, grudniowe powietrze. Czuł, że zbliżają się święta, Polskie święta! Tak bardzo się cieszył z powrotu do kraju, tak bardzo brakowało mu Ojczyzny w Włoszech. 
-Ej, Leon! Patrz gdzie idziesz!-do porządku przywołał go jego przyjaciel, cóż przyjaźnili się od dzieciństwa. Poznali się poprzez przyjaźń ich rodziców. Mieli podobne zdania na wiele tematów, obydwoje chcieli walczyć za Polskę i obydwóch ojcowie trafili do Katynia. Dlatego ta dójka równie dobrze jak Niemców, nienawidziła Sowietów. O Katyniu bardzo mało osób wtedy wiedziało, ale oni wiedzieli, mieli znajomości i prawda była taka, że obydwoje stracili ojców. Maxi miał starszego brata, a Leon młodszego brata i młodszą siostrę, nie widział ich już ponad rok. Oboje bardzo tęsknili.
-Myślisz, że będziemy mogli odwiedzić bliskich?
-Rozkaz był jasny. Nie wolno nam odnawiać kontaktów, przynajmniej przez jakiś czas.
-Wiem, ale ja muszę ich poinformować, że żyję.
-Wiem ja też. Ale, poczekajmy z tym kilka dni. Do Maxiego w pewnym momencie podeszła dziewczyna.
-Przepraszam, Pan w sprawie mebli?-przez chwilę nie wiedział o co chodzi. 
-Tak, tak to my.-zaczął Leon, widząc zdumienie przyjaciela.-Tu jest adres waszego spotkania, macie się nie spóźnić.-przestrzegła wyjmując coś z torebki-podeszła bliżej Maxiego i dyskretnie włożyła mu gryps do kieszeni płaszcza.
-Przejdźmy się.-zaproponowała, cała trójka ruszyła. 
-Jestem Sendi-przedstawiła się.-Będę pana łączniczką.
-Miło mi, Komar.-Maxi uniósł jej dłoń do ust i lekko pocałował. Dziewczyna od razu mu się spodobała, miała czarne kręcone włosy i piękne głębokie oczy, lubił odważne dziewczyny, które nie bały się pracować w ZWZ. Natalia nieśmiało się uśmiechnęła i speszona odwróciła się na piętach, oddalając się od chłopaków.
-Do zobaczenia!-rzuciła jeszcze.
-Podobam jej się.-stwierdził Maxi.-Leon wybuchnął śmiechem.
-Pamiętaj, że Ty przyjechałeś tu za Polskę walczyć, a nie za panienkami się oglądać.
-Jedno nie wyklucza drugiego-odrzekł i ruszył do przodu.
-Jesteś nie do wytrzymania.
-A, tobie żadna dziewczyna się jeszcze nie spodobała? Przecież jesteś taki przystojny.-zakpił.
Zignorował jego zaczepki, nie miał zamiaru teraz się zakochiwać. Była wojna, nie chciał nikogo ranić, jak i sam nie chciał cierpieć. Jego ostatnia dziewczyna zginęła pod jego własnym dowództwem. Ale, co miał zrobić? Nie mógł jej uratować. Ona sama wiedziała na co się piszę. Składała przysięgę i była jej wierna, aż do śmierci.

Prezydentowi Rzeczypospolitej i rozkazom Naczelnego Wodza oraz wyznaczonemu przezeń dowódcy będę bezwzględnie posłuszny,

Skierowali się pod podany adres na wiadomości przez łączniczkę. Stali przed jakimś starym magazynem.
-To ma być tu? To przecież, to jakiś niemiecki magazyn broni. Może to wsypa?-sięgnęli po pistolety.
-Przecież na tym grypsie wyraźnie zaznaczono miejsce.
-Zamknij się.-Leon kopnął drzwi, w wnętrzu pomieszczenia znajdowała się dziewczyna o rudych włosach, ciasno spiętych na głowie. Miała przenikliwe spojrzenie. Jej brązowe oczy wertowały jego sylwetkę.  Miała na sobie błękitną sukienkę i ciemny płaszcz. Obok niej stał jakiś chłopak, oceniał, że jest po 20. Przez chwilę nic nie mówili.
-Od mebli?-zapytała w końcu dziewczyna.
Uśmiechnęli się, podchodząc bliżej, wiedzieli, że to swoi ludzie. 
-Jestem Komar.-przedstawił się Maxi, który jak zwykle wybiegał przed szereg.-To jest Klaudek.
-Szybki.-przedstawił się brunet.
-Wrona. Jestem waszą...
-Łączniczką?-zapytał Leon patrząc w jej ciemne oczy, odczytywał z nich tajemnicę. Zaśmiała się pod nosem.
-Nie.  Jestem waszym dowódcą.-uśmiechnęła się widząc ich miny.
Byli całkowicie zszokowani. 
-Ile masz lat?-zapytał nie pohamowanie Maxi. Myślał, że to będzie łączniczka, ba może będzie należeć do oddziału, ale dowódca. Na jego oko miała z 20 lat. Nie wiedział nawet jak ma do niej się zwracać.
Założyła ręce na piersi.
-Mniemam, że ta informacja jest ci nie zbędna do życia, więc ci powiem mam 21 lat.-powiedziała z uśmiechem. Przyjęła zdziwienie chłopaków jak kolejne wyzwanie, znowu będzie musiała udowodnić, że jest doświadczona o wiele bardziej niż nie jeden stary generał.
-Przepraszam, ale czy nie jesteś zbyt młoda, co taka dziewczynka może wiedzieć o wojnie?-zapytał Leon, miał nie wyparzony język i nie zdawał sobie czasem sprawy co mówi. Nie docierało do niego, że właśnie mówił do swojego dowódcy, nie ważne kim był, nie ważne ile miał lat, była jego dowódcą...
Spojrzała na niego, przez chwilę widział w jej oczach żal, potem szybko je zamknęła i dostrzegł tylko wrogość. 
-Nie masz prawa tak mówić.-powiedziała próbując opanować emocje.-Skoro zostałam przydzielona jako wasz dowódca to nim będę, jeżeli coś Ci się nie podoba to spokojnie możesz iść na skargę do  góry.-zamknęła temat. -Za kwaterowanie zostaje, takie jakie jest teraz. W skrzynkach będziecie mieć informację co dalej. Możecie iść.
-Jasne.
Leon zwiesił głowę, czuł, że wkroczył na granicę, jakiej nigdy nie powinien przekroczyć. Powiedział coś, czego nie powinien mówić, za żadne skarby. Rozumiał to, doskonale zdawał sobie teraz sprawę, że dziewczyna mogła przeżyć coś strasznego i dlatego żałował swoich słów. Ale czasu nie da się cofnąć, prawda?
-Klaudek, zostań.-zatrzymał się, przymknął oczy. Obawiał się najgorszego.-Przejdziemy się?-skinął głową.
-Tak.-ruszyli, Camila zamknęła drzwi magazynu.
-Słuchaj, przepraszam nie powinienem tego mówić, ja...
-Nie przejmuj się, to nie ważne. Nie będę z tobą dyskutować.-powiedziała patrząc prosto przed siebie. 
Cały czas ją obserwował, widział uczucia występujące na jej twarzy. Była opanowana, tak jakby nic ją to wszystko nie obchodziło. Wydawało mu się, że bardzo ją zranił, dlatego miał poczucie winy.
-Poprosiłam Cię o rozmowę, bo dowództwo dało Ci dodatkowe zadanie. Podobno byłeś likwidatorem.-spojrzała na niego, pierwszy raz od kąd wyszli z tego magazynu.
-Tak, zgadza się. Tutaj też będę działać?
-Tak, będziesz informowany na bieżąco.Czasem będziemy działać we dwójkę, a czasem ktoś do nas dołączy.
-Nas?-powiedział, chociaż nie zamierzał, obiecał sobie, że będzie uważał na to co mówi. Ale, w tym momencie wszystko stało się dla niego jasne. Wrona była likwidatrką. Wiedział jak wyglądała ta robota, jakim trzeba być silnie psychicznie, żeby to znosić. Miał kontakt z jedną dziewczyną, która była likwidatorką no i cóż. Było jej ciężko.
-Tak i rzecz jasna, nikomu o tym nie mówisz.
-A, nasz oddział?
-Zajmę się tym.

 a tajemnicy dochowam niezłomnie cokolwiek by mnie spotkać miało.

-To wszystko. Jesteś wolny.
-Jak się nazywasz?-zapytał nagle, nie zamierzając jej zostawiać.
Spojrzała na niego z zdziwieniem.
-No co? Ja jestem Leon, nie wolno mi o to zapytać?-wzruszyła ramionami.
-Camila.-Uśmiechnął się do niej, pokazując rząd białych zębów.-Jesteś wolny, możesz już iść.-powiedziała zdezorientowana zachowaniem chłopaka.
-Wiem, przecież, ale chyba możemy się lepiej poznać, nie uważasz?-sam nie wiedział, co chciał od tej dziewczyny, zaintrygowała go. Była taka niedostępna, co nie dawało mu spokoju. Leon był ambitny i chciał poznać powód zamknięcia w sobie dziewczyny.
-Patrol-szepnęła.
-Co?-w odpowiedzi skinęła głową na dwóch Niemców kroczących w ich stronę.
-Masz papiery?-zapytała cicho.
-Mam.-zdecydowanym ruchem chwycił jej dłoń. 
Gdy tylko dotknął jej palców przeszedł go dreszcz, było mu tak dobrze, czuł nie pohamowaną potrzebę, przytulenia jej i ochronienia przed całym złem tego świata. Zacisnął mocno jej palce. Wiedziała, że zrobił to tylko dla konspiracji, dlatego pozwoliła mu na ten ruch. Hitlerowcy zbliżali się do nich pewnym krokiem. Gdy byli dostatecznie blisko, jeden z nich, kazał pokazać dokumenty.
Dziewczyna wyciągnęła fałszywe papiery, zaraz potem zrobił to Leon. Camila dostała dokument z powrotem. Ale z Leonem nie było tak prosto. Niemiec pokazał drugiemu jego dokumenty mówiąc po niemiecku, że są fałszywe. No cóż, to było możliwe, Leon papiery te dostał zaraz po przyjeździe do Warszawy, nie były one dobrze zrobione, ale on o tym nie wiedział.
Dziewczyna skinęła do chłopaka. Rozejrzała się dookoła, w pobliżu były tylko jakieś dzieci grające w klasy, chłopak nie czekając na decyzję dziewczyny, wyciągnął pistolet i strzelił, najpierw do jednego, a po chwili do drugiego. Zrobił to bardzo szybko, ale zza rogu wyłoniło się jeszcze trzech Niemców, krzycząc coś.
-Szybko!


Przyjmuję cię w szeregi żołnierzy Armii Polskiej walczącej z wrogiem w konspiracji o wyzwolenie Ojczyzny. 


Zaczęli biec, słyszeli za sobą strzały, w jednej chwili, Leon złapał ją za rękę i pociągnął w boczną ulicę. Schowali się za jakimś budynkiem, chłopak przycisnął ją do ściany. Stali cicho, usłyszeli głos jakiegoś mężczyzny, który mówił do drugiego po niemiecku, że na pewno poszli prosto.
Odetchnęła z ulgą.
-Nie wychodź z domu, do póki nie dostaniesz nowych papierów. Postaram się załatwić je na jutro.
Pokiwał głową, wraz z nieoczekiwaną falą emocji przytulił ją mocno do siebie, nie wiedziała co zrobić. A, on? Zdawał sobie sprawę, że znowu zadziałał impulsywnie, znowu wygrał jego porywczy charakter, tym razem jednak nie mógł narzekać. Poczuł się na prawdę dobrze, wdychał jej zapach.
-Co ty tak właściwie robisz?-zapytała po chwili odrywając się od niego.-wzruszył ramionami.
-Nic. Chyba już pójdę.-uśmiechnął się do niej. Nie wstydził się tego co zrobił. Był sobą i w przeciwieństwie do dziewczyny nie bał się okazywać uczuć.
-Najwyższy czas, tylko uważaj. Nie chce stracić człowieka w oddziale.-uśmiechnęła się do niego. Chyba po raz pierwszy, spodobał mu się ten widok. Popatrzył na nią przez chwilę po czym, przysunął się do niej i ucałował jej policzek. Szybko odwrócił się i odszedł, zostawiając ją samą, stała jak wryta. Nie mogła się ruszyć, nie mogła uwierzyć w to co właśnie zrobił, dotknęła swojego gorącego policzka.
Leon odwrócił się w jej stronę i zaśmiał się pod nosem. Czuł, że jego powrót do Warszawy przyniesie same dobre rzeczy.

                            Twym obowiązkiem będzie walczyć z bronią w ręku. 


Tak mała jest wieczność, że w serce żołnierza
 zapada się cała, gdy strzał je uderza,
 lecz Polska nie zmieści się nawet w serc górach,
 to my z niej wstajemy, jak ognie w mundurach.


      Francesca kręciła się po kuchni, pośpiewując jakąś piosenkę, cieszyła się. Dzisiaj miała przyjść do jej mieszkania jakaś dziewczyna służąca w ZWZ. Bardzo radował ją ten fakt, będzie miała z kim porozmawiać. Od zawsze była bardzo towarzyska. Lubiła rozmawiać z ludźmi, co różnił ją od młodszej siostry. Były jak ogień i woda. Nawet w sprawie walki o Polskę się różniły. Ona chyba nigdy nie chwyciła by za broń, uważała, że to robota dla faceta. Co nie znaczy, że nie brała udziału w wojnie i nie ryzykowała. Wręcz przeciwnie, miała kontakty w Getcie, kilka razy przerzucała ludzi, co było ogromnym ryzykiem. Pracowała w szpitalu i organizowała małe nauki dla dzieci i młodzieży. Uczyła ich polskiego, i historii ojczystego kraju. Zajmowała się także przetrzymywaniem rannym. Monika miała inne zdanie, była młodsza od Fran o dwa lata, a przeszła o wiele więcej. Zaczynała od Małego Sabotażu, gdzie bardzo się wybiła, po kilku miesiącach przenieśli ją do jednego z większych oddziałów. Codziennie ryzykowała życie. Ale, nigdy nie żałowała. Siostry tylko w kilku rzeczach się zgadzały; obie bardzo kochały Ojczyznę i każda na swój własny sposób, działały ku jej ratowaniu, obie martwiły się o siebie i kochały nad życie, obie miały tylko siebie na świecie. Ich matka zginęła gdy Fran była jeszcze mała. A, ojciec był generałem i zmarł, został zamordowany przez Niemców. 

Zwycięstwo będzie twoją nagrodą.


Monika od zawsze była do niego podobna. Uśmiechnęła się, tak bardzo ją kochała. Ona była słabsza i wrażliwsza. To zawsze ona broniła ją przed łobuzami, mimo iż była dwa lata młodsza. 
Drzwi otworzyły się, a do mieszkania wparowała brunetka.
-Część Fran!-uściskała ją. Dziewczyna odwróciła się w jej stronę.
-Co ci się stało?-zapytała wskazując na jej czoło.
-A, to? To, to nic. Trochę się w krzakach poharatałam, żebyś widziała jaki my wycisk Niemcom daliśmy! Nikt nie przeżył. Pff, a ten transport, wszystkich uwolniliśmy, coś wspaniałego!-patrzyła jak jej siostra popada w zachwyt. Coraz bardziej utwierdzała się w fakcie, że nie ma nic wspólnego z Moniką.
-Chodź, zobaczę co z tym twoim czołem.-westchnęła.-Powinnaś bardziej na siebie uważać. To niebezpieczne. Martwię się o Ciebie.
Monika przewróciła oczami. 
-Nie marudź! Jesteś nie do wytrzymania. Idę do pokoju!-stwierdziła i skierowała się do swojego kąta. Francesca załamała ręce, pewnie poszłaby za swoją siostrą, wiedziała przecież, że ma bardzo trudny charakter i lepiej z nią nie dyskutować. Ale, co miała poradzić? Monika była okropna! Oczywiście, nie dosłownie, ale denerwował ją, że zawsze robi co chce. Kłóciły się, ale też bardzo mocno się kochały.
Do drzwi ktoś zapukał, na twarzy dziewczyny wykwitł piękny uśmiech, ich gość w końcu przyszedł. podekscytowana podeszła do drzwi i otworzyła je.
-Witaj!-uśmiechnęła się i przytuliła Camilę.
Po raz kolejny dzisiejszego dnia ktoś ją przytulał, odzwyczaiła się od tego, ale nie mogła narzekać było jej nawet przyjemnie.-Wybacz, ale ja wręcz nie mogę się powstrzymać! Tak bardzo się cieszę, że będziesz z nami mieszkać. Wiesz, mieszka ze mną tu jeszcze moja siostra. Polubisz ją pewnie. Też działa w akcjach dywersyjnych. Martwię się o nią, ale jest ona tak uparta, że masakra. Z reszta wrodziła się w ojca, bo wiesz nasz tata nie żyje. Niemcy go zabili na jednej z akcji bardzo go nam brakuje. Ale, dajemy radę. A Ty?-wpuściła ją do wnętrza mieszkania. Camila była zdziwiona, ta dziewczyna wypowiedziała teraz więcej słów niż ona w cały ten dzień. Już chciała coś powiedzieć, ale dziewczyna po raz kolejny jej przerwała.-Przepraszam cię bardzo za moją gadatliwość. Pewnie cię to denerwuje.-uśmiechnęła się.
-Nie, oczywiście, że nie. Wiesz dobrze jest czuć, że mieszkasz wśród ludzi. 
Francesca poczuła ukłucie w sercu, poczuła, że coś ją połączyło z tą dziewczyną. A to co powiedziała? Czyżby była na świecie sama? Skąd wróciła, skoro była taka samotna. Chciała zapewnić jej radość i to rodzinne ciepło. Dziewczyna była ogromnie dobra, chciała żeby wszyscy mieli dobrze. Chciała wszystkim w okół zapewnić szczęście.-Jak się nazywasz?-zapytała.
-Wrona.-podała jej rękę.
-To pseudonim, a imię? Przecież nie będę zwracać się do ciebie po pseudonimie. Ja jestem Francesca, Mucha.
-Dobrze.-uśmiechnęła się.-Camila.
-Jesteś może głodna? Zrobiłam kolację. Zaraz zawołam moją siostrę. Polubisz ją.
Camila pokręciła głową, postawa dziewczyny nieco ją śmieszyła, nigdy nie spotkała takiego człowieka.
-Fran, nie wiesz gdzie...? Camila?!-Monika stanęła przed dziewczyną.-Cami!
Dziewczyna podniosła się z miejsca i ją przytuliła.
-Zuzka, tak bardzo za tobą tęskniłam. Myślałam, że... tak bardzo się cieszę!
-Znacie się?-zapytała mile zaskoczona Fran.
-Tak! Boże, Cami ile to czasu? Co się z tobą działo?! Siadaj!
Usiadły na sofie całą trójką.
-Po jednej z akcji musiałam wyjechać do Wrocławia, ale nie ważne. Co z Tobą?
-Pracuję w jednych z oddziałów. Dzisiaj mieliśmy taką wielką akcję...
-Czekaj, czekaj, ten transport, to wasza robota?-pokiwała głową.-No nie wieżę. Monika, ty? Nie spodziewałabym się. A, ja mam swój oddział. Trzech chłopaków.
-Przystojni?-siostry się zaśmiały.
-Ty to się jednak nic nie zmieniłaś, wiesz?
-A, jak wy się tak właściwie poznałyście?-zapytała Francesca.
-Razem do gimnazjum chodziłyśmy, potem nasze drogi się trochę rozeszły, ale spotkałyśmy się razem w oddziale.
-A, później wyjechałaś. 
-Myślałam, że nie żyjesz. Dostałam od Niemców informację...
-Żyje, żyje. Bardzo się za tobą stęskniłam.
Tym razem na prawdę się cieszyła. Odzyskała przyjaciółkę, o której myślała, że nie żyje. A, jednak. Diego miał rację. Nigdy nie wolno tracić nadziei.


 Zdrada karana jest śmiercią.



 Witam! Tak przybyłam z jedynką, wiem, że jest beznadziejna. Przywykniecie xD. Echh, przepraszam Was wszystkich, to nie miało być takie okropne! Justi przepraszam, za takie coś, wybaczysz? Jeżeli chodzi o rozdział, hmm co raz lepiej upewniam się w fakcie, że pisząc to opowiadanie porywam się z motyką na słońce. No bo okay, mam wiedzę na temat II wojny światowej, ale za nic nie uda mi się odzwierciedlić uczuć, jakie tam panowały!
Trudno, jakoś przeżyjecie, co? 
Miłego czytania i życzę powodzenia trzecioklasistą na próbnym egzaminie. 
Kocham Was.

11 komentarzy:

  1. Genialne i to dla mnie. No po prostu nie wierzę, że można mieć aż taki olbrzymi talent. Mogłabyś się zemną podzielić, a nie. Geniusz. Cami i Leoś Moi ukochani już iskrzy. Cami likwidator <3 Braciszkowie si o nią martwią. Czekam na next. Nie potrafię komentować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty dobrze wierz jak to mieć ogromny talent, bo go masz.
      Dziękuję.

      Usuń
  2. Wera!To jest piękne!Jezu ten Leon jest taki słodki!*-* Ja bym NIGDY nie potrafiła napisać czegokolwiek o wojnie światowej!W ogóle nie umiem pisać!xD Jesteś świetna mówię ci,rozdział boski!Świetny pomysł na połączenie II wojny Światowej i postaci z Violetty,bosko!Czekam oczywiście na dwójkę.;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Cholera, no!
      Miałam wrócić wcześniej. Wybacz kochanie. Ten rozdział to coś wspaniałego. Czuję się tak, jakbym oglądała dalsze sezony Czasu Honoru. Wspaniałe dialogi i wszystko. Genialnie to opisujesz. Masz ogromny talent. Nie przestawaj pisać bo Cię znajdę i oddam Niemcom XD
      Zniecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
      O, i dziękuje za pozdrowienie :)
      Jeszcze małe pytanko, planujesz opisać powstanie, czy nie?
      Kocham <333
      Ps. Serdecznie zapraszam na nowy blog:http://kiedys-i-my-zwyciezymy.blogspot.com

      całuję,
      Cathy

      Usuń
    2. Boję się xD.
      Dziękuję, kochanie. Na pewno wpadnę.

      Usuń
  4. Weroniko, jestem twoją żoną, musisz się przyzwyczaić do mojego spóźniania się. xD A więc postanowiłam, że nadrobię trochę zaległości i skomentuję sobie także ten wspaniały rozdział. Moja Wera jest tak bardzo utalentowana, taka wspaniała, pisze takie świetne opowiadanie i pewnie wszyscy mi zazdroszczą, bo jestem jej żoną. :D ♥ Ale tak całkiem serio to odwaliłaś kawał świetnej roboty! Kochanie, jestem zachwycona. Camila i León są tacy mrraśni! <3 ^^ I w ogóle wszystko mi się podoba, jestem zajarana, jak to ja. xD No i rzecz jasna czekam na następny rozdział, który mam nadzieję, pojawi się szybko. Już znikam i nie przynudzam dalej, bo pewnie masz mnie już dosyć, życzę weny! Pati ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile pamiętam, to ja jestem Twoim mężem xD.
      Dziękuję skarbie, ale mylisz się ciole.
      Kocham <3

      Usuń