1.3.15

One Shot: Niezłomni

   

    Dla wszystkich, którzy pamiętali. 



Dla tych niezłomnych ludzi myśl nadrzędna była prosta
Wojna się skończy, kiedy wolna będzie Polska!
Wokół terror stalinowski, egzekucje, przesłuchania
Wybrali walkę do końca, ostatniego powstania.

          -Wszystko macie?-pokiwali głowami.-No to się zwijamy.-zarządził. Cały oddział powoli wychodził z budynku. Zrobili dzisiaj napad na tą siedzibę, w sumie nie był to jakiś wielki wyczyn. Aczkolwiek zaczęło brakować im już amunicji i jedzenia. Byli jedynym oddziałem partyzanckim w okolicy. Ludzie byli do nich raczej dobrze nastawieni,  przecież tyle razy ich bronili. Ale im też nie żyło się dobrze. Miał już tego tak bardzo dosyć. To wszystko trwało już zbyt długo. Najpierw Niemcy, a teraz to diabelskie nasienie. Komuniści. Podobno wyzwolili Polskę, a oni tylko ją zdobyli. Wielcy Polacy. Splunął. Brzydził się ich, niczym nie różnili się od ich poprzedników. Mordowali, katowali. Wybijali zęby.
-Andres?-podeszła do niego Camila, ich sanitariuszka, a zarazem jego dziewczyna. Lisek jest ranny. Rana nie jest poważne, ale może chłopaki zaniosą go do domu, do Fran? Chyba mu się należy. Popatrzył na nią. Tak bardzo ją kochał. Nie powinno jej tu być. Powinna siedzieć w domu i pić herbatę, a on? On powinien siedzieć koło niej. Powinni być szczęśliwym małżeństwem, już z dziećmi. Ale nie byli. Od zawsze liczyła się tylko ojczyzna. Tylko problem w tym, że trudno było walczyć. AK upadło już dawno. Dołączył ze swoim oddziałem do NSZ. Dobrze im się działało. Nie wiedział co robić. Zdawał sobie sprawę, że nie mają szans. Ale, wiedział jedno. On nigdy się nie podda.
-Dobrze, niech go odstawią do domu.-przytaknęła i chciała odejść, ale złapał ją za rękę.
-Wiesz, że nie musisz tego robić.-dotarli na miejsce, usiadł z nią przy ognisku.
-Andres, oczywiście, że wiem. Tylko, że chce. Myślisz, że tylko ty możesz ryzykować?-zaśmiał się-A, ta na poważnie. Ja też chce walczyć. Tam wcale nie jest lepiej. I tak nie mogłabym się ujawnić. Tam nie ma miejsca dla takich ludzi jak ja. Pewnie by mnie złapali. A, tu przynajmniej mogę walczyć.
-Myślisz, że to ma jeszcze sens?
Przyjrzała się swoim paznokciom, chyba już nigdy nie będą takie jak kiedyś. Krew i brud. Nic więcej. Ale, czy to było ważne? Nie. Dla niej nie. Wojna się jeszcze nie skończyła. Miała wrażenie, że nigdy się nie skończy.
-Tak ma sens. Walka o wolność zawsze ma sens. Nawet jeżeli z góry skazana jest na niepowodzenie. Z resztą, przecież nie mamy wyjścia. Co my byśmy tam robili?
-Żyli.-spojrzała na niego z politowaniem.
-To nie życie. Obydwoje wiemy, że nie potrafilibyśmy tam żyć.
Patrzy w dal.
-Może powinniśmy się nauczyć.

Gdy miejsca katyńskich grobów porosły już trawą,
Wy, nie bojąc się niczego, nie daliście za wygraną.
Dla Was niepodległa Polska była najważniejszą sprawą,
niech kajdany kłamstwa pękną, Polacy na nogi wstaną.




Prowadzili go pod ramię. Czuł ogromny ból w klatce piersiowej. Dzisiaj, właśnie dzisiaj miał wrażenie, że to już koniec. Śmierć. Śmierć, którą oszukiwał tak wiele razy. A, jednak nie. Po raz kolejny zadrwił z końcem, czy go to bawiło? Nie. Już dawno pogodził się z tym, że zginie. Nie widział przyszłości w dalszej walce. Oddziały partyzanckie co prawda broniły się dzielnie, aczkolwiek brakowało im amunicji, broni, jedzenia. Więc, dlaczego walczył? Nie potrafił inaczej. Nie potrafił siedzieć z założonymi rękami, wtedy gdy jego ojczyzna się wykrwawia. Był bardzo dziwnym człowiekiem. Wiedział o tym. Nie chciał przestać walczyć, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że któregoś dnia i tak zostaną złapani. Złapani, zakatowani i zamordowani. Doprowadzili go do domu Francesci. Kochał ją, była jego żoną. Pobrali się na powstaniu. Tak walczyli razem. Fran była łączniczką.
-No to na kilka dni masz spokój. Tylko ty i twoja żona.-uśmiechnął się do niego.-Trochę ci zazdroszczę. Sam dałbym się postrzelić żeby zobaczyć się z Lu.-zmrużył oczy. Nigdy już nie zobaczy Ludmiły. Odeszła. Przeżyli razem tak wiele. Razem walczyli w ZWZ, potem w AK. Razem przeżyli powstanie. Później razem wstąpili do NSZ. Złapali ją. Pół roku temu została powieszona. Za zdradę ojczyzny. Przełknął ślinę, cholernie go to wszystko bolało. Nie mógł nic zrobić. Nie dało się jej odbić.  Odwrócił się.
-Idziemy.-zwrócił się do kolego.-Serwus! Zdrowiej.-uśmiechnął się słabo i odeszli w ciszy.
Diego skierował się obolałym krokiem do drzwi i cicho zapukał. Dziewczyna otworzyła mu po chwili.
-Witaj.-przytulił ją mocno do siebie. Zostaje na chwilę, postrzelili mnie.-wyznał po chwili. Wprowadziła go do środka.-A, jak tam nasze maleństwo?
Dotknął delikatnie jej zaokrąglonego brzuszka.
-Byłeś grzeczny, brzdącu?
Uśmiecha się, a do jej oczu napływają łzy. Codziennie żyła z tym okropnym strachem. Boi się, że Diego już nie wróci. Że zostanie złapany i go już więcej nie zobaczy. A, ona? Ona zostanie sama z dzieckiem. Obawiała się, że tak będzie. Ale, nie mogła mu tego zabronić, mało tego rozumiała go. Gdyby nie była w ciąży pewnie sama by walczyła, z resztą przecież walczyła. Całą swoją młodość poświęcił ojczyźnie.
-Kocham cię.-szepcze wstając i delikatnie ją obejmuje.-Kocham ciebie i nasze maleństwo. Będę kochał już zawsze.
-Nawet gdy cię już nie będzie.-mówi cicho.
-Nawet wtedy.
Miał zaprzeczyć. Cholera. Miał powiedzieć, że będzie żył. Dlaczego tego nie zrobił?
Bo on nie kłamie.

Kiedy sługusy Stalina urządzały Wam rzeź krwawą,
Wy, nie bojąc się niczego, nie daliście za wygraną.
Dla Was niepodległa Polska była najważniejszą sprawą,
niech młodzi o tym usłyszą i nie godzą się z przegraną.


-Słyszysz to?-pyta delikatnie go szturchając.
-Wstawaj. Idą tu. Zwołaj chłopaków. -kiwa głową podnosząc się z miejsca i ładując pistolet. Andres podnosi się cicho przywołując gestem Adama i Ziutka.
-Idziemy na obchód-szepcze. Wychodzą z Kampinosu. Kierują się w stronę hałasu. Słyszy strzał Ziutek leży przed nim.
-Ruskie nasienie.
Adam strzela, po chwili dowódca do niego dołącza.
-Zabieraj Ziutka, do Kampinosu.
Wykonuje jego polecenie, Andres go osłania.
-Szybciej!
-Jesteśmy otoczeni! To nie ma sensu.
-Cicho bądź!
Wycofują się szybko do reszty oddziału. Strzelanina trwa pół godziny. Camila sama nie wie kogo ma opatrywać, podbiega do Andresa.
-Nie mamy szans. Nie ma amunicji, co robimy?
Nie mają szans? A i tak się bronili. Wszystkich pakują do ciężarówek. Wszyscy doskonale wiedzą co będą przeżywać. Każdy z nich od początku wiedział na co się pisze. Tortury, bestialskie mordy-komuniści. To nie koszmar. To prawda. Tacy byli.
-Camila, choćby nie wiem co. Pamiętaj, że bardzo cię kocham.-szepcze Andres do jej ucha. W jej oczach zbierają się łzy.
-Wiem. Wiem Andres.
Dojeżdżają do siedziby NKWD. Tu tutaj. Mordownia i katownia Polski.
           Andres przesłuchiwany jest pierwszy. Prowadzą go jak bandytę, rzucają przed jego kata. Patry mu w oczy. Jak można być takim mordercom? Jak można być Polakiem i robić takie rzeczy? Nie rozumiał tego. Owszem, wiedział, że każdy się boi. Nawet, że może być szpiclem, ale żeby Polak, swojego brata mordować i katować miał? Na prawdę. Sadza go na krześle.
-Gdzie jest siedziba, tej waszej idiotycznej komendy głównej?
Nie odpowiada. Milczy. Zdawał sobie sprawę, że komuniści wiedzą o nim wszystko. Nie miał siły już nawet zaprzeczać.
-Gadaj!
-Jak można być takim zdrajcą? Kim był twój ojciec? Pewnie jest z ciebie bardzo dumny?-mówi bez ogródek. Nie bał się. I tak wiedział co go czeka.
Zamachnął się mocno, dłoń komunisty wylądowała na jego policzku powodując upadek. Podniósł się, za co dostał po raz kolejny.
-Pozwoliłem ci wstać? Jesteś zwykłym bandytą, zawiśniesz za parę miesięcy. Zobaczysz.
-To wasza jedyna bron, co? Wymordować i co? Myślicie, że nas pokonacie? Otóż nie. Tak to nie działa. Nigdy nas nie pokonacie.
Dostaje tak mocno, że zakręca mu się w głowie, na chwilę traci przytomność. Widzi Camilę, swoją ukochaną, śmieje się do niego. Nagle czuje ból, wylali na niego zimną wodę. Nie wie co robić. Czuje się okropnie. Dusi się.
-Będziesz zgadał, czy nie?-po raz kolejny milczy.-To zrobimy tak. Pytanie i odpowiedź. Za każdy jeden z twoich paznokci, co ty na to?
Zaciska pięści. Robi to. Krzyczy, ból przeszywa całe jego ciało. Tak cholernie go to boli. Zaciska zęby, żeby nie krzyczeć. Nie może tego znieść, zamyka oczy. Drugi, trzeci i czwarty...
Nic, żadnego słowa.
Po dwóch godz. tortur wraca do celi. Jest ledwo żywy, słania się na nogach, jego ciało całe pokryte jest krwią. Jest w celi z Federico. Chłopak łapie go zanim ten zdąży upaść.
-Co z Camilą?-pyta ostatkiem sił.
-Teraz ją przesłuchują.
Zaciska powieki.
-Niech ją zabiją jak najszybciej.-szepcze.
Federico podnosi się gwałtownie jakby ktoś go poraził prądem.
-Nie mów tak! Andres! Słyszysz! Nigdy więcej tak nie mów.
-Ale, tak będzie dla niej lepiej.



Ci, którzy zdradziecko, podstępnie schwytani
Znosili z honorem nadludzkie cierpienia
Kiedy ból potworny sięgał życia granic
A serce żądało wciąż od ust milczenia

Prowadzą ją przez ciemne korytarze. Przełyka ślinę i zamyka oczy. To, co teraz przeżyje. Będzie koszmarem.
-Przyprowadziłem ją.-mówi. Wpycha ją brutalnie do pokoju.
-Siadaj.-zwraca się do niej mężczyzna w średnim wieku, wykonuje polecenie.-Powiedz mi, kto wami dowodzi?-pyta spokojnie.
-Ja nic nie wiem.-mówi twardo, jak nie ona Patrzy w podłogę.
-Nie łżyj. Wiemy kim jesteś.-rzuca papierami na biurko.-w sumie niezły zbiór. Piszesz wiersze. Słuchaj mała.-łapie ją za kark i zmusza by na niego spojrzała.-Możesz jeszcze z tego wyjść. Wyjdziesz stąd, napiszesz książkę. Ile ty masz lat? Jesteś jeszcze młodą dziewczyną. Całe życie przed tobą.
-Moje życie oddałam ojczyźnie-mówi.-Popatrz, co tam wisi? Nasze godło. Orzeł Biały. Jesteś taką samą Polką jak ja Polakiem.
Patrzy mu w oczy.
-Nigdy nie był Pan Polakiem.
Łamie jej nos. z rozmachem. Łzy napływają jej do oczu. Modli się, żeby wytrzymała te cierpienia, żeby Bóg dał jej siłę, żeby to zniosła.
I kiedy wbijali jej gwoździe między paznokcie.
I kiedy wlewali jej do nosa benzynę.
I kiedy ją brutalnie gwałcili.
Nie ugięła się.

Ci, co sen o Polsce wśród szumu drzew śnili
O Niej niepodległej i wolnej śpiewali
Gotowi karabin chwycić w każdej chwili
I życie swe młode położyć na szali


Nie była w stanie powiedzieć nawet jaka jest pora dnia, od kilku dni była zamknięta w tym pokoju. Nie dawali jej jeść i pić. Pozbawiali ją snu poprzez oblewanie zimną wodą. Nie wiedziała nawet gdzie jest. Nie wiedziała ile dni minęło. Była wykończona. Dzisiaj dostała wodę. Wypiła ją z trudem. Nie potrafiła zrobić nic. Każdy najmniejszy ruch sprawiał jej ból. Do jej celi weszło dwóch mężczyzn. Złapali ją pod ramiona, spodziewała się kolejnego przesłuchania. Myślała, że ma przewidzenia. Prowadzili Andresa, jej Andresa.
-Camila! Cami! Trzymaj się, to nie długo się skończy.
Nie rozumiała, co miał na myśli? Przecież to nigdy się nie skończy. Była zszokowana gdy wprowadzili ich do jednej celi.
-No to zrobimy tak. Ty mówisz-wskazuje na Andresa-albo ja ją gwałcę?
Kręci mu się w głowie. Nie, to nie może być prawda. Oni tego nie zrobią. Nie zrobią tego.
Owszem zrobią.

Ci, co upodleni i z zasług odarci
Godnie przed obliczem śmierci się stawiali
Nim kula przeszyła wyrywał się z piersi
Okrzyk o tej Polsce, którą ukochali


    Dzień był słoneczny. Lipiec. Za dwa dni miały być jego urodziny, 26. Nie doczekał ich. Prowadzili go do celi. Jeden z kapitanów mówi by strzelać.
-Niech żyje Polska!-wydobywa się z jego ust. Jest wolny. Już zawsze będzie.
Strzał prosto w czoło. Patrzy w oczy swojemu zabójcy, który bez skrupułów wykonuje polecenia.

Camila zostaje stracona dwa dni później. Kara śmierci poprzez powieszenie.

Federico dołączył do swojej Ludmiły pół roku później. Nie doczekał wyroku, pewnego dnia zakatowali go na śmierć.

Francesca rodzi w siedzibie NKWD. Jej dziecko umiera. Komunista rzuca nim o ścianę. Ona zostaje zamordowana dwa miesiące później. Strzałem w tył głowy.

Z Diego było inaczej. Zginął w akcji. Podobno w chwili śmierci widział swoją żonę.

I każdy z nich. Wiedział jedno. Mówił jedno i myślał jedno:
           O nas się jeszcze Polska upomni.




KLIKKLIK i KLIK


     No hej, pamiętacie mnie jeszcze?
Wera zaś wyskoczyła z jakimś dziwactwem, nie? Przecież to ja! A, tak serio, to powyżej to miała być historia przedstawiająca życie Żołnierzy Wyklętych. Miałam opisać w niej bohaterstwo, niezłomność i odwagę cechującą tamtych ludzi, cóż, wiem, że nie wyszło. I nie ukazałam nic co chciałam, ale trudno. Starałam się. Dlaczego to napisałam? Odpowiedź jest prosta. Dzisiaj, 1 marca, obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych i właśnie z tej okazji postanowiłam to napisać.
Cholernie boli mnie to, że ludzie nie pamiętają o bohaterach, którzy oddali życie, za naszą wolność. Nie wiem jak u Was, ale w mojej jakże genialnej szkole, nie powiedzieli mi nic o Żołnierzach Wyklętych. I choć tak na prawdę, mam zamiar ciągnąć te opowiadanie, aż do komuny i tam przedstawić zbrodnie jakie robili, to postanowiłam napisać to coś. Zaznaczam, że w moim OS, swoją drogą strasznie beznadziejnym, nie ma żadnych wymyśleń, nie, aż takiej bujnej wyobraźni to ja nie mam. Ci ludzie na prawdę to wszystko robili. Mordowali, wyrywali paznokcie, gwałcili i bili aż do nieprzytomności. I wiecie co? Oni nie ponieśli za to żadnych konsekwencji. Zbrodniarze, którzy wykonywali wyroki na bohaterach, którzy skazywali Wyklętych na śmierć, którzy katowali swoje ofiary, aż do śmierci chodzą wolni po tej ziemi. Rząd robi wszystko byśmy nie pamiętali. A, my musimy pamiętać. Nie wolno nam zapomnieć. Trzeba oddać chwałę tym ludziom. Wiedźcie, że prawdziwi bohaterowie nie umierają. Oni są nieśmiertelni. 
Wracając, nie dajcie się zmanipulować i ogłupić. 
I ten, pozdrawiam z Krakowa. 
Sonia dodaje ten post, pewnie gdy to czytacie jest wieczór, prosiłam ją aby dodała go  rano, ale znając jej ruchy. 
Rozdział powinien pojawić się nie długo, już jest prawie napisany.
Kocham Was mocno. Trzymajcie się!


Sonia: Hej, Werka uciekła Wam do Krakowa na jakiś koncert, mszę czy tam marsz ku pamięci Żołnierzy Wyklętych, a ja nie pojechałam. Ktoś musiał zostać i się poświęcić, nie? 
Czytajcie sobie.
Pa!

14 komentarzy:

  1. Wspaniałe! ♥ Czekam na rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super OS, czekam na rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, wspaniały. Ten os jest taki... Prawdziwy. Ja naprawdę nie wiem co mam napisać.
    Powiem tylko że opisałaś to idealnie.
    Pozdrawiam, Zuzia ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Przybyłam. Ten One Shot jest taki prawdziwy. Czytając go widziałam przed oczami ich wszystkich. Nasi Polscy bohaterzy. Inka strzał prosto w głowę. Mimo tego całego bólu, który jej zadawaliona nic nie powiedziała. Walczyła do końca, o Polskę, o Ojczyznę. Ci wszyscy Polacy poświęcili życie dla nas.. . Prawdziwi Patrioci to oni budują prawdziwą, wyzwoloną Polskę. Tym One Shotem przypomiałaś historię, prawdę, która jest dla nas bardzo ważna, a przynajmniej powinna być.
    Komentuje z olbrzymim opóźnieniem, gdyż miał rozładowany telefon i nie wchodziłam na bloga. Słpńce, kocham <3 Moje Ty kochane Słoneczko <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny one shot <3
    Zostałaś nominowana do LBA no moim blogu: http://candeggero-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny One Shot
    Jestem tu pierwszy raz i mówiąc szczerze moje pierwsze wrażenie nie było pozytywne. Od razu stwierdziłam, że to jest dziwne, że do siebie nie pasuje. Ale jednak postanowiłam, że przeczytam tego Shota. I na Shocie się nie skończyło. Przeczytałam rozdziały, jeden po drugim. Mimo, że są tylko cztery to mogę śmialo powiedzieć, że kupiłaś moje serce.
    Najbardziej podoba mi się chyba wątek Małego i Agnes... i o dziwo nie dlatego, że to Federico i Ludmila, ale po prostu spodobał mi się i tyle.

    Nienawidzę Candelari (?), ani postaci Camili. Jednak w twoim opowiadaniu jej charakter bardzo mi się spodobał. Jest odważną i pewną siebie dziewczyną gotową oddać życie za ojczyzne. I tu widać również wątek Lemi (?), nigdy nie widziałam ich jako pary, ale wydaje mi się, że jesteś jedyną osobą, która może to zmienić.

    Czekam na rozdział i następnego One Shota
    Pozdrawiam Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Szczerze, sama zastanawiałam się nad tym pomysłem, miałam pisać inne opowiadanie, a tu nagle wpadł mi do głowy ten pomysł i założyłam, bez głębszego namysłu-jak to ja.
      Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że Ci się podoba.
      Nienawidzisz Camili, bój się!
      Dziękuję na prawdę.

      Usuń